Blog, na którym przybliżam odpowiedź na pytanie: Czy warto to kupić? Moje opinie, testy i rekomendacje.
niedziela, 29 października 2017
środa, 11 października 2017
Żelazko z generatorem pary zalety i wady Philips PerfectCare Elite Plus
Witam zapraszam na parę słów o generatorze pary Philips, jeśli
nie lubicie czytać to na końcu jest filmik.
Generator pary Philips PerfectCare Elite Plus |
Moje pierwsze
zetknięcie z generatorem pary odbyło się 10 lat temu podczas mojego pobytu w
Anglii. Ze zdumieniem patrzyłam na rząd generatorów na sklepowych półkach.
Szukałam normalnego żelazka a tam same takie wielkoludy.
Kilka lat później, gdy zaczęłam interesować się krawiectwem dowiedziałam
się, że generator pary to całkiem przydatny gadżet, bo szybko i sprawnie
uprasuje szwy i inne części szytego ubioru.
Teraz po latach mogę
sprawdzić funkcjonowanie tego typu urządzenia i osądzić czy jest tak dobry jak
to sobie wyobrażałam.
W ramach nowego projektu trnd.pl mam przyjemność od trzech
tygodni testować generator pary PerfectCare Elite Plus.
Czym generator różni
się od żelazka?
Żelazko parowe posiada w sobie przegrodę na
wodę, w generatorze zbiornik wodny jest oddzielnie i jest on połączony ze stopą
żelazka grubym przewodem. W związku z tym stopa żelazka ma mniejszą wagę niż
zwykłe żelazko wypełnione wodą.
Pojemnik
testowanego modelu zmieści 1,8
litra wody co starcza na ponadgodzinną intensywna pracę,
bez konieczności dolewania wody.
Nieprzywierająca stopa żelazka parowego |
Główne zalety generatora pary Philips.
- Sygnalizacja gotowości do pracy
Czas
nagrzewania urządzenia to 2 minuty, w tym czasie mruga niebieska dioda. Po tym czasie sygnał dźwiękowy oznajmi nam że można już
zaczynać prasowanie. Już nie muszę czekać w nieskończoność, a czas oczekiwania
mogę spożytkować na przygotowanie ubrań.
- Brak regulacji temperatury
Intrygowało
mnie bardzo jak można dobrze uprasować len a potem jedwab unikając niedoskonałości i
przypaleń. Z Philipsem się da. Lniana koszula męża jest idealnie wyprasowana, a
na delikatnej sukience nie widać uszkodzeń.
- Prasowanie w pionie
Są
takie ubrania, które ciężko jest
uprasować na płasko np. falbaniasta sukienka. W takich przypadkach PerfectCare najlepiej poradzi sobie w pozycji
pionowej. Do zestawu dołączona jest
rękawica, która chroni rękę trzymającą odzież przed poparzeniem.
- Tryb auto
Automatyczny
wyrzut pary następuje podczas poruszania stopą żelazka, nie potrzeba cały czas
naciskać przycisku.
- System Easy de-calc dla szybkiego odkamieniania.
Po
10 użyciach generatora lub po miesiącu, urządzenie sygnalizatorem przypomni nam
o konieczności okamienienia żelazka. Niestety z racji dosyć twardej wody i
bardzo intensywnej eksploatacji w ostatnich dniach PerfectCare zakamienił się
szybciej. Proces odkamieniania jest bardzo prosty. Odkręcamy śrubę zbiorniczka
i spuszczamy zakamienioną wodę. Jeśli kamień pojawi się na stopie żelazka, tak
jak to było u mnie należy dodatkowo wlać do otworu pół litra wody destylowanej
i poprzez wydobycie pary jak przy normalnym prasowaniu oczyścić stopę z
kamienia. Obie czynności zajmują dosłownie chwilkę, a są bardzo przydatne do
dobrego funkcjonowania generatora.
- Wysoka wydajność urządzenia.
Wytwarzanej
pary jest tak dużo, że bez problemu poradzi sobie nawet z grubym materiałem. Dzięki
temu większość rzeczy prasuję jednostronnie, co znacznie oszczędza czas i prąd.
Wady:
- Cena w granicach 2000 jest nadal jak na warunki w Naszym kraju wysoka. Jednak jeśli policzyć zaoszczędzony czas, nerwy i uratowane od przypaleń ubrania, może się okazać że nie jest aż tak wielka.
Moja opinia:
To były trzy tygodnie intensywnego prasowania,
a wierzcie że nie jest to moje ulubione zajęcie. Moje stare żelazko nie ma
żadnych szans z tym generatorem. Prasuje się nim przyjemnie i bardzo szybko. Większość
ubrań wystarczy przeprasować z jednej strony a efekt jest i tak super. Przy
prasowaniu można spokojnie oglądać TV, bo nie dość że pracuje bardzo cicho to
jeszcze nie przypali ubrania jeśli się chwilke
zagapimy na ekranJ. Nie traci się czasu na segregowanie ubrań, można
prasować cienkie tkaniny zaraz po grubych. Dużym udogodnieniem jest także
pojemny zbiorniczek na wodę. I to czego nie ma moje dotychczasowe żelazko czyli
jasne i proste instrukcje odkamieniania.
Polecam Wam
ten generator, jest dziecinnie łatwy w obsłudze a efekty są naprawdę
oszałamiające.
Koronki, falbanki, wstążeczki szybko, łatwo i bez przypaleń. |
Zapraszam na mój filmik
#Philips #Perfectcare #inteligentneprasowanie
Etykiety:
cena,
czy warto,
generator pary,
inteligentneprasowanie,
jak działa,
odkamienianie,
opinia,
philips perfectcare,
recenzja,
testowanie,
trnd,
trnd.pl,
wady,
zalety,
żelazko
czwartek, 10 sierpnia 2017
Maseczka rozgrzewająca pod oczy IVY Hot Eyes Steam, opinia
W ramach akcji ambasadorki kosmetycznej miałam przyjemność otrzymać maseczkę
rozgrzewającą na oczy Ivy.
Formuła maseczki trochę mnie zdziwiła, do tej pory raczej oczy chłodziłam niż nagrzewałam.
Jak działa?
Po wyjęciu z opakowania maska pod wpływem tlenu nagrzewa się do max 40°C. Zaczepiamy za uszy, nasuwamy na oczy i dodajemy się 10 minutowemu relaksowi.
Maska ma sprawić, że oczy będą wypoczęte, cienie pod oczami zmniejszą się a samopoczucie nasze będzie poprawione.
Moje odczucia.
Na początku poczułam miłe ciepło, oddałam się w stan odpoczynku, jednak po dłuższej chwili, gdy naczynka się rozszerzyły zaczęłam odczuwać niepokój i dyskomfort. Nie mogę powiedzieć że się zrelaksowałam. Produkt nie nadaje się dla moich wrażliwych oczu.
Jeśli chodzi o efekty to skóra rozjaśniała, wygładziła się na kilka godzin.
Niestety uczucia towarzyszące sprawiają że do tej maseczki nie powrócę.
Na koniec dodam tylko, że maseczka trzyma ciepło do dwóch godzin. Jedna osoba może trzymać ją max 15 minut. Można jej właściwości wykorzystać dla kilku osób lub ogrzać inne części ciała ( wypróbowane na brzuchu, super relaksik).
Czy warto?
Tak, choćby z ciekawości, ale nie każde oczy odczują z niej przyjemność.
A Wy lubicie takie ciepłe kompresy?
Formuła maseczki trochę mnie zdziwiła, do tej pory raczej oczy chłodziłam niż nagrzewałam.
Jak działa?
Po wyjęciu z opakowania maska pod wpływem tlenu nagrzewa się do max 40°C. Zaczepiamy za uszy, nasuwamy na oczy i dodajemy się 10 minutowemu relaksowi.
Maska ma sprawić, że oczy będą wypoczęte, cienie pod oczami zmniejszą się a samopoczucie nasze będzie poprawione.
Moje odczucia.
Na początku poczułam miłe ciepło, oddałam się w stan odpoczynku, jednak po dłuższej chwili, gdy naczynka się rozszerzyły zaczęłam odczuwać niepokój i dyskomfort. Nie mogę powiedzieć że się zrelaksowałam. Produkt nie nadaje się dla moich wrażliwych oczu.
Jeśli chodzi o efekty to skóra rozjaśniała, wygładziła się na kilka godzin.
Niestety uczucia towarzyszące sprawiają że do tej maseczki nie powrócę.
Na koniec dodam tylko, że maseczka trzyma ciepło do dwóch godzin. Jedna osoba może trzymać ją max 15 minut. Można jej właściwości wykorzystać dla kilku osób lub ogrzać inne części ciała ( wypróbowane na brzuchu, super relaksik).
Czy warto?
Tak, choćby z ciekawości, ale nie każde oczy odczują z niej przyjemność.
A Wy lubicie takie ciepłe kompresy?
Etykiety:
ambasadorka kosmetyczna,
cienie pod oczami,
czy,
działa,
efekty,
hot eyes stream,
ivy,
kosmetyki,
kupić,
maseczka,
nowość,
oczy,
recenzja,
uroda,
warto,
zakupy
sobota, 5 sierpnia 2017
Lekki olejek oczyszczający do twarzy Avon True Nutra Effect Miracle Glow- opinia nowości
Przedstawiam nowość w ofercie Avon, olejek do
demakijażu odpowiedni dla każdego rodzaju cery, w tym także wrażliwej.
To pierwszy tego typu
kosmetyk u mnie.
Czy olej może myć twarz? Czy
nie pozostawi tłustego firmu i nie zatka porów?
Oczyszczenie olejkiem to niezwykle delikatny sposób mycia twarzy. Olejki rozpuszczają tłuszcz,
zmywają brud i makijaż, ale nie naruszają bariery hydrolipidowej skóry.
Dodatkowo dzięki swym właściwościom
skóra będzie lepiej odżywiona i nie podrażniona.
Produkt Avonu składa się z 5 olejków:
§
babassu, pomaga
on zwiększyć produkcję kolagenu,
§
z nasion marakui,
zwiększa produkcję elastyny,
§
marula, o
właściwościach kojących,
§
z zielonej kawy,
intensywnie nawilża,
§
z siemienia
lnianego, wzmacnia barierę ochronna skóry.
Nie zawiera parabenów i
barwników
Jak go stosować?
Wystarczy kilka kropli
rozsmarować na skórze, zmoczyć twarz ciepłą wodą. Olejek zmieni się w mleczną
piankę. Masując oczyszczamy twarz a następnie obficie płuczemy twarz i gotowe.
Skóra jest czysta, nawilżona
i odżywiona.
Moje odczucia:
Olejek jest moim nr 1 w
oczyszczaniu twarzy. Skóra nie jest podrażniona, wygląda zdrowo i nie świeci
się.
Jest bardzo wydajny, 125 ml
olejku wystarczy na bardzo długo. 2-3 krople wystarczą na umycie całej twarzy.
Dobrze oczyszcza nawet wodoodporny makijaż.
Ma delikatny, przyjemny
zapach.
Aktualna cena 12,99
Zalety:
- dobrze oczyszcza
- odżywia skórę
- nie podrażnia
- jest wydajny
- ma przyjemny zapach
Wady:
- należy być ostrożnym w stosowaniu w okolicach
oczu
Etykiety:
avon,
blog,
cena,
czy,
demakijaż,
efekty,
kosmetyki,
makijaż,
nowość,
oczyszcza,
olejek,
opinia,
pielęgnacja,
recenzja,
true nutra effect miracle glow,
warto kupić
piątek, 16 czerwca 2017
Hebe - wyjątkowa drogeria dla każdego
Lubicie
Hebe? Ja do niedawna nie bywałam tam często. Teraz się to zmieniło, zostałam
Ambasadorką Hebe dzięki Streetcom.
Poznałam nowe marki, analizowałam promocje i program lojalnościowy.
Ciekawi efektów?
Hebe to stosunkowo nowa sieć drogerii w Polsce należąca do koncernu Jerónimo Martins czyli właściciela Biedronki.
Nazwa Hebe nawiązuje do wyrazów Health i Beauty czyli Zdrowie i Piękno. Dlatego oferta Hebe to w dużej mierze kosmetyki dbające o urodę oraz dbające o zdrowie, szczególnie naszej skóry.
Co wyróżnia Hebe od innych drogerii?
Po pierwsze przestronne wnętrza.
Ilość asortymentu jest imponująca, jest w czym wybierać. Mój spacer od półki do półki trwał chyba z godzinę, bo chciałam przyjrzeć się każdej marce.
Po drugie unikalne marki i promowanie tych polskich
Znajdziemy tu produkty, których nie ma w innych drogeriach. Wiele z nich są polskiej produkcji np Prosalon z linią do włosów, Nacomi z kosmetykami naturalnymi czy Bandi ze świetnymi produktami do pielęgnacji twarzy.
Kolejna cecha wyróżniającą to liczne promocje.
Można sporo pieniędzy zaoszczędzić. Rabaty udzielane są na całą markę, wybraną linię produktów lub pojedyncze sztuki. Zakładając kartę lojalnościową dostajemy dodatkowe rabaty i korzyści. Na start za założenie karty obowiązuje rabat 10 zł.
Aktualnie mamy promocję na całą linię Bourjois -40%, na wszystkie zapachy i produkty męskie do -60% oraz hity cenowe wybranych produktów.
Niebywałym plusem jest dedykowana aplikacja na smartfona.
Znajdziemy w niej aktualne promocje, informacje o produktach z asortymentu czy drogę do najbliższej drogerii.
Jest tam również nasza wirtualna karta Hebe, oraz wykaz naszych zakupów. Aplikacja działa szybko i sprawnie, jeszcze nigdy mnie nie zawiodła.
Chciałam zwrócić uwagę na profesjonalnie przygotowaną Obsługę Klienta. Panie odpowiadają na trudne pytania, są pomocne i miłe.
Żeby nie było tak różowo to znalazłam wadę Hebe. Ich dostępność jest ograniczona. W moim dużym mieście są tylko trzy ich punkty, w stosunku do konkurencji wygląda to słabo.
Ale liczę na to, że Hebe będzie się rozwijać tak prężnie jak jej siostra Biedronka i ten problem niedługo zniknie.
Podsumowując jest tanio, miło, wygodnie, profesjonalnie i różnorodnie, a do tego produkty są dobrej jakości. Ale o tym innym razem.
Chcesz testować tak jak ja, zapisz się do Streetcom.
Poznałam nowe marki, analizowałam promocje i program lojalnościowy.
Ciekawi efektów?
Hebe to stosunkowo nowa sieć drogerii w Polsce należąca do koncernu Jerónimo Martins czyli właściciela Biedronki.
Nazwa Hebe nawiązuje do wyrazów Health i Beauty czyli Zdrowie i Piękno. Dlatego oferta Hebe to w dużej mierze kosmetyki dbające o urodę oraz dbające o zdrowie, szczególnie naszej skóry.
Co wyróżnia Hebe od innych drogerii?
Po pierwsze przestronne wnętrza.
Ilość asortymentu jest imponująca, jest w czym wybierać. Mój spacer od półki do półki trwał chyba z godzinę, bo chciałam przyjrzeć się każdej marce.
Po drugie unikalne marki i promowanie tych polskich
Znajdziemy tu produkty, których nie ma w innych drogeriach. Wiele z nich są polskiej produkcji np Prosalon z linią do włosów, Nacomi z kosmetykami naturalnymi czy Bandi ze świetnymi produktami do pielęgnacji twarzy.
Nacomi, polska marka kosmetyków naturalnych. |
Kolejna cecha wyróżniającą to liczne promocje.
Można sporo pieniędzy zaoszczędzić. Rabaty udzielane są na całą markę, wybraną linię produktów lub pojedyncze sztuki. Zakładając kartę lojalnościową dostajemy dodatkowe rabaty i korzyści. Na start za założenie karty obowiązuje rabat 10 zł.
Aktualnie mamy promocję na całą linię Bourjois -40%, na wszystkie zapachy i produkty męskie do -60% oraz hity cenowe wybranych produktów.
Niebywałym plusem jest dedykowana aplikacja na smartfona.
Znajdziemy w niej aktualne promocje, informacje o produktach z asortymentu czy drogę do najbliższej drogerii.
Jest tam również nasza wirtualna karta Hebe, oraz wykaz naszych zakupów. Aplikacja działa szybko i sprawnie, jeszcze nigdy mnie nie zawiodła.
Chciałam zwrócić uwagę na profesjonalnie przygotowaną Obsługę Klienta. Panie odpowiadają na trudne pytania, są pomocne i miłe.
Produkty marki P2 dostępne tylko w Hebe. |
Żeby nie było tak różowo to znalazłam wadę Hebe. Ich dostępność jest ograniczona. W moim dużym mieście są tylko trzy ich punkty, w stosunku do konkurencji wygląda to słabo.
Ale liczę na to, że Hebe będzie się rozwijać tak prężnie jak jej siostra Biedronka i ten problem niedługo zniknie.
Podsumowując jest tanio, miło, wygodnie, profesjonalnie i różnorodnie, a do tego produkty są dobrej jakości. Ale o tym innym razem.
Zestaw ambasadorski od Streetcom w kampanii Hebe. |
poniedziałek, 12 czerwca 2017
Przepis na czekoladki z użyciem Werther's Original Soft Caramels
Słodka kampania z Rekomenduj.to już prawie za mną.
Paczka pysznych cukierków ucieszy nie tylko dzieci ale przede wszystkim dorosłych. Powodem pewnie jest ich podobieństwo do uwielbianych w dzieciństwie krówek mordoklejek:)
Nowe w rodzinie Werther's Original cukierki Soft Caramels, to rozkosz dla podniebienia. Cukierki są mięciutkie, ciągnące, delikatne i mega karmelowe. Jak się zacznie to ciężko powstrzymać się od jedzenia.
Dostępne mamy dwie wersje opakowań.
Pierwsza tradycyjna, podobna do pozostałych z serii zawiera 12 cukierków, waga 75 g. Cena ok 4zł.
Nazywam je wersją szeleszczącą, bo całe opakowanie pięknie dźwięczy. Nie da się ich jeść po kryjomu.
Druga wersja dropsowa, zawiera 10 cukierków a ich łączna waga to 48 g. Cena ok 2,50 zł To wersja dyskretna, można jeść w ukryciu, nikt się nie zorientuje, bo papierki nie szeleszczą.
W skład produktu się nie zagłębiam, bo wiadomo że słodycze mają cukier, mnóstwo cukru tym bardziej karmelowe. Dentyści pewnie już zacierają ręce.
Proponuje Wam dziś szybki przepis na czekoladki karmelowe w dwóch smakach.
Roztapiamy
czekoladowe Mikołaje, króliczki, jajeczka i co tam mamy, ewentualnie 2
czekolady mleczne. Czekoladą smarujemy silikonowe foremki. Używam do tego celu
małego pędzelka. Foremki z wysmarowanymi ściankami wkładamy na 30 minut do
lodówki.
Dwa opakowania karmelków rozpuszczamy. Dodajemy 3 łyżki śmietanki 30%. Nadzienie nabierze kremowej konsystencji. Do połowy nadzienia dodajemy pół łyżeczki soli.
Do foremek nakładany nadzienie. Na słone kładziemy po kilka kryształków soli, na słodkie roztopioną czekoladę. 30 minut w chłodzie i czekoladki gotowe.
Z przepisu wyjdzie ok 45 szt.
Znikają w mgnieniu oka. Polecam.
Paczka pysznych cukierków ucieszy nie tylko dzieci ale przede wszystkim dorosłych. Powodem pewnie jest ich podobieństwo do uwielbianych w dzieciństwie krówek mordoklejek:)
Nowe w rodzinie Werther's Original cukierki Soft Caramels, to rozkosz dla podniebienia. Cukierki są mięciutkie, ciągnące, delikatne i mega karmelowe. Jak się zacznie to ciężko powstrzymać się od jedzenia.
Dostępne mamy dwie wersje opakowań.
Pierwsza tradycyjna, podobna do pozostałych z serii zawiera 12 cukierków, waga 75 g. Cena ok 4zł.
Nazywam je wersją szeleszczącą, bo całe opakowanie pięknie dźwięczy. Nie da się ich jeść po kryjomu.
Druga wersja dropsowa, zawiera 10 cukierków a ich łączna waga to 48 g. Cena ok 2,50 zł To wersja dyskretna, można jeść w ukryciu, nikt się nie zorientuje, bo papierki nie szeleszczą.
W skład produktu się nie zagłębiam, bo wiadomo że słodycze mają cukier, mnóstwo cukru tym bardziej karmelowe. Dentyści pewnie już zacierają ręce.
Proponuje Wam dziś szybki przepis na czekoladki karmelowe w dwóch smakach.
Dwa opakowania karmelków rozpuszczamy. Dodajemy 3 łyżki śmietanki 30%. Nadzienie nabierze kremowej konsystencji. Do połowy nadzienia dodajemy pół łyżeczki soli.
Do foremek nakładany nadzienie. Na słone kładziemy po kilka kryształków soli, na słodkie roztopioną czekoladę. 30 minut w chłodzie i czekoladki gotowe.
Z przepisu wyjdzie ok 45 szt.
Znikają w mgnieniu oka. Polecam.
Etykiety:
#mojswiatkarmelu,
#softcaramels,
#swiatkarmelu,
czekoladki,
jak zrobić,
karmel,
karmelki,
krówki,
przepis,
rekomendacja,
rekomenduj.to,
soft caramels,
szybkie,
test,
warto kupić,
werther's original
niedziela, 4 czerwca 2017
Yves Rocher - kosmetyki naturalne, karta, rabaty i nowa promocja.
Przychodzi czasem taka myśl, czy kosmetyki nam bardziej
pomagają czy też szkodzą, szczególnie te napakowane chemią? I wtedy zaczynamy
szukać rozwiązań bardziej naturalnych.
Właśnie wtedy pierwszy raz
odważyłam się zajrzeć do sklepiku Yves Rocher. Oczywiście wiedziałam o ich
istnieniu, ale jakoś wcześniej nie
miałam odwagi zajrzeć. Do tego ta nazwa, którą nie wiadomo jak się wymawia.
Pewnego dnia zachęcona internetową reklamą postanowiłam
poznać ofertę tej firmy. Przemiła obsługa opowiedziała o kategoriach produktów,
podtykała testery i zachęcała do zakupu.
Uległam – zaczęłam skromnie od kremu do rąk i peelingu do stóp.
Lawendowy peeling do stóp oraz Intensywnie odżywiający krem do rąk |
Karta stałego klienta - raj dla zakupoholiczek.
Za namową założyłam kartę stałego klienta. Ma ona wiele
zalet, daje mnóstwo przywilejów i korzyści dla naszego portfela.
Za każde 10 zł wydane w sklepie dostajemy jedną pieczątkę.
Uzbieranie 20 uprawnia do wybrania sobie kosmetyku za 20 zł, 40 to
nagroda o wartości 50 zł, zaś 60 to aż
90 zł oszczędności.
Szczoteczka tuszu Sexy Pulp |
Zakładając kartę otrzymujemy liczne prezenty.
Na start mini produkty do cery wrażliwej: płyn micelarny i krem łagodząco-nawilżający. Przy kolejnych zakupach gratis to tusz pogrubiający Sexy Pulp w wybranym kolorze oraz rabaty 40% na jeden kosmetyk do pielęgnacji twarzy oraz 40 % na jeden wybrany kosmetyk. Z rabatów można korzystać wielokrotnie w ciągu dwóch miesięcy, jednak nie podlegają pod nie najtańsze produkty oznaczone zieloną kropeczką ●.
Na start mini produkty do cery wrażliwej: płyn micelarny i krem łagodząco-nawilżający. Przy kolejnych zakupach gratis to tusz pogrubiający Sexy Pulp w wybranym kolorze oraz rabaty 40% na jeden kosmetyk do pielęgnacji twarzy oraz 40 % na jeden wybrany kosmetyk. Z rabatów można korzystać wielokrotnie w ciągu dwóch miesięcy, jednak nie podlegają pod nie najtańsze produkty oznaczone zieloną kropeczką ●.
Prezenty: mini płyn micelarny, krem łagodząco-nawilżający oraz krem intensywnie ujędrniający na dzień.
Co miesiąc dostaniemy super ofertę, a w
niej rabaty, gratisy. W maju do każdego zakupu można było otrzymać zestaw
bransoletek (bardzo spodobał się mojej córeczce) oraz dodatkowe rabaty, a przy
zakupach za 69 zł można było wybrać sobie Tusz zwiększający objętość.
Zestaw bransoletek, prezent za zakupy w maju 2017 |
Program jest bardzo atrakcyjny i
zachęca do częstych zakupów. Uwielbiam
dostawać prezenty i być rozpieszczana a Yves Rocher właśnie mi to gwarantuje.
Mój pierwszy ulubieniec.
Rabaty i
prezenciki to oczywiście miły dodatek, ale najważniejszy jest sam produkt.
Czy warto kupować
te kosmetyki?
Dopiero zaczynam poznawać markę, ale mam już swojego faworyta. Płyn do demakijażu oczu wrażliwych z wyciągiem z bławatka Bio to był strzał w dziesiątkę. Mam wrażliwe oczy, sama woda bardzo je podrażnia, a co dopiero płyn do demakijażu. A tu wielkie zdziwienie, zero szczypania, dobrze usunięty makijaż. Polecam dla wszystkich wrażliwców.
Dopiero zaczynam poznawać markę, ale mam już swojego faworyta. Płyn do demakijażu oczu wrażliwych z wyciągiem z bławatka Bio to był strzał w dziesiątkę. Mam wrażliwe oczy, sama woda bardzo je podrażnia, a co dopiero płyn do demakijażu. A tu wielkie zdziwienie, zero szczypania, dobrze usunięty makijaż. Polecam dla wszystkich wrażliwców.
Płyn nie zawiera
parabenów, sztucznych barwników, olejów mineralnych i substancji zapachowych.
Podsumowanie mojego wywodu.
Zamierzam
sprawdzić czy inne produkty również podpasują mojej skórze, nie będą
podrażniały i czy będą skuteczne. Na dzień dzisiejszy jestem zadowolona i
bardzo zaciekawiona całą ofertą.
Program
lojalnościowy jest bardzo motywujący, comiesięczne rabaty i gratisy to to co
lubię.
Kompetentna i
bardzo miła obsługa powoduje, że do sklepu chętnie się wraca.
A Wy znacie tą
markę? Jakie produkty polecacie? Może coś jest kompletnym gniotem?
Liczę na Waszą
opinię.
Etykiety:
efekty,
gratis,
karta,
kosmetyki,
makijaż,
naturalne,
obsługa,
parabenów,
pielęgnacja,
płyn,
promocja,
rabaty,
rocher,
sexy plump,
sklepy,
tusz,
uroda,
warto,
yves,
zakupoholiczek
niedziela, 30 kwietnia 2017
Philips Lumea Prestige BRI956 - bezbolesna depilacja światłem, moja recenzja.
W
tym roku dostałam wyjątkowy prezent na Dzień Kobiet, możliwość darmowego
przetestowania Philips Lumea Prestige BRI956 w ramach kampanii trnd.pl
Co to za cudo, jak działa i jakie daje efekty? O tym właśnie chciałam Wam dziś napisać.
Philips w urządzeniach Lumea Prestige używa technologii IPL czyli intensywnego światła pulsacyjnego. Skóra naświetlana jest małymi impulsami światła, które pochłania cebulka włosa. Powoduje to przejście włosa w stan spoczynku, w rezultacie jego wypadniecie i wstrzymanie wzrostu.
Jednak aby światło zadziałało włos musi być w fazie wzrostu. Dlatego by zabieg był skuteczny należy go powtarzać wielokrotnie, wtedy mamy pewność do uchwycenia wszystkich włosów w fazie wzrostowej.
Producent zaleca wykonywanie pierwszych 4-5 zabiegów w odstępach dwutygodniowych, a następnie odświeżanie co 4-8 tygodni, aby mieć pewność że wszystkie włosy zostały uchwycone w fazie wzrostu.
Nie jest to urządzenie dla osób niecierpliwych, ale zapewniam że czekanie się opłaca.
Wykluczeniem do zabiegów są przebyte i obecne choroby. Instrukcja obsługi precyzuje jakie są to schorzenia, warto zainteresować się tą kwestią przed użytkowaniem bądź zakupem. Instrukcję można pobrać pod tym linkiem.
Wersja urządzenia BRI956 jest bardzo bogata. Posiada aż 4 wymienne końcówki dla jeszcze dokładniejszej i wygodniejszej pracy.
Nasadka podstawowa idealna jest do dużych płaskich powierzchni takich jak nogi.
Duża nasadka do pach, wypukła aby lepiej dotrzeć do włosków.
Nasadka do twarzy, płaska z dodatkowym filtrem.
Nasadka do strefy bikini, z przeźroczystym filtrem, aby lepiej usunąć grubsze włosy.
Lumea jest sporych rozmiarów, ale bez problemu można nią operować jedną ręką. Bardzo wygodna w trzymaniu rączka, w której ukryty jest wyzwalacz błysku. Pozostałe przyciski umieszczone są na samej górze urządzenia.
Włącznik, SmartSkin czyli automatyczne wybieranie najlepszego programu dla naszej skóry, 5 programów czyli stopni intensywności światła, strzałki do zmiany programu i przycisk do zatwierdzania.
Produkt ładowany jest przy pomocy dołączonego zasilacza. Można Lumeę używać bezprzewodowo (ja używam do mniejszych partii np pod pachą) lub przewodowo, jest to opcja trochę szybsza.
Po depilacji ważne jest czyszczenie urządzenia. Służy do tego dołączona szmatka i kilka kropli wody. Czyści się tak wszystkie używane końcówki oraz okienko emisji światła w urządzeniu.
W zestawie jest również dołączona biała kosmetyczka, w której zmieści się urządzenie wraz z nakładkami oraz ładowarka.
Zestaw zawiera także obszerną instrukcję obsługi i zamknięty jest w eleganckie pudełko.
Przed każdym zabiegiem skórę należy pozbawić włosków czyli ogolić lub zdepilować. Producent nie zaleca używania kremów, gdyż mogą one wywołać reakcję skórną, a ta uniemożliwia wykonanie zabiegu.
Gdy jesteśmy już gotowi wybieramy odpowiednią nasadkę i rozpoczynamy. Włączamy urządzenie a następnie naciskamy klawisz z lupką, przykładamy urządzenie do skóry którą chcemy depilować a Lumea za pomocą systemu SmartSkin wybierze dla nas najodpowiedniejszy program. Akceptujemy decyzję lub jeśli uważamy, że jest za intensywnie zmniejszamy program.
Teraz czeka nas chwila relaksu. Przykładamy urządzenie do skóry pod kątem 90 stopni, jeśli zrobimy to prawidłowo z tyłu zapali się biała lampa Ready, naciskamy spust na rączce i gotowe. Nastąpi błysk czerwonego światła, zupełnie nieszkodliwy dla oczu. Skóra nie powinna odczuć bólu, może wystąpić lekkie ciepło. Gdyby jednak okazało się dla nas bolesne (mam tak na skórze pod kolanami) to w każdym momencie można zmienić program na niższy.
Podczas depilacji omijamy pigi, pieprzyki czy tatuaże, gdyż może to spowodować poparzenia i zmiany skórne.
Możemy depilować na dwa sposoby: naciskając za każdym razem wyzwalacz błysku lub trzymać go ciągle wciśniętym i tylko przesuwać po depilowanym obszarze. Ja z tego drugiego sposobu korzystam przy większych obszarach np. nogi, natomiast na mniejszych wolę sobie postrzelać pojedynczo.
Jak pisałam wcześniej Lumea działa bezprzewodowo, jednak bateria nie jest wystarczająco wytrzymała aby ogolić całe nogi, dlatego korzystam z bezprzewodowości urządzenia do mniejszych partii ciała. Nogi depiluję podpiętą do sieci Lumeą, ma to dodatkowy plus, błyski wyzwalają się odrobinę szybciej co przy dużej powierzchni może być istotne.
Czas depilacji stanowi dla mnie bardzo istotną kwestię, gdyż nie mam go zbyt wiele.
Depilacja pach to max 2 min, bikini ok 5 min, nogi ok 20.
Po zabiegach można stosować balsamy, kremy czy dezodoranty.
Dedykowana aplikacja Philips Lumea (link do Google Play) przypomina o nadchodzącym kolejnym zabiegu - świetna opcja dla zabieganych i zapominalskich.
Urządzenie budzi nadzieję, że szybko i bezboleśnie pozbędziemy się zbędnego owłosienia. Niestety trzeba uzbroić się w cierpliwość, aby te efekty zauważyć.
Po pierwszym zabiegu włoski odrastają wolniej i zaczyna widać, że niektórych zaczyna brakować.
Drugi zabieg daje lepsze rezultaty, włosków zaczyna ubywać znacznie więcej.
Po trzecim zabiegu, który jest moim ostatnim w tej chwili, włosów odrastających jest już wyraźnie mniej. Na nogach to jakieś 20-30 %, pod pachami i bikini trochę więcej jakieś 40 %.
Cena
Cena Lumei może zaboleć. W zależności od modelu ceny zaczynają się od 2000 zł, a w przypadku mojego modelu to ok. 2500 zł. Trzeba jednak wsiąść pod uwagę fakt, że jest to sprzęt do depilacji domowej w jakości jaki oferują salony kosmetyczne. Cena jednego zabiegu na nogi zaczyna się od 200 zł, gdy dołożymy do tego inne partie ciała, będzie to już kwota dużo wyższa, a zabiegi należy powtarzać tak samo jak te domowe.
Ja uwielbiam moją Lumeę Prestige i ze smutkiem pożegnam ją za kilka miesięcy, gdy skończy się mój okres testowy.
Ma piękny wygląd, idealnie mieści się w dłoni, łatwo się z niej korzysta. Zabiegi są zupełnie BEZBOLESNE, odczuwam tylko leciutkie ciepło. Depilację przeprowadzam kiedy mam na to czas i to ja wybieram miejsce zabiegu ( najczęściej przed telewizorem). Zajmuje mi to mało czasu a efekty są na tym etapie bardzo zadowalające. Myślę, że do lata włoski znikną zupełnie. Jestem zadowolona że Philips pomyślał o bezpieczeństwie użytkowania czyli o systemie wyszukiwania odpowiedniego programu, aby nie spalić skóry, o zabezpieczeniu przed niewłaściwym użyciem (nie można wywołać błysku, gdy urządzenie nie dotyka skóry pod kątem prostym) i zamieścił obszerne informacje w instrukcji obsługi.
Jedyne co mi się nie podoba to dołączona kosmetyczka, boję się, że przechowywane w niej nakładki mogą się szybciej zniszczyć.
Co to za cudo, jak działa i jakie daje efekty? O tym właśnie chciałam Wam dziś napisać.
Filmiki na końcu wpisu.
Depilacja światłem - czyli jak to działa?
Philips w urządzeniach Lumea Prestige używa technologii IPL czyli intensywnego światła pulsacyjnego. Skóra naświetlana jest małymi impulsami światła, które pochłania cebulka włosa. Powoduje to przejście włosa w stan spoczynku, w rezultacie jego wypadniecie i wstrzymanie wzrostu.
Jednak aby światło zadziałało włos musi być w fazie wzrostu. Dlatego by zabieg był skuteczny należy go powtarzać wielokrotnie, wtedy mamy pewność do uchwycenia wszystkich włosów w fazie wzrostowej.
Producent zaleca wykonywanie pierwszych 4-5 zabiegów w odstępach dwutygodniowych, a następnie odświeżanie co 4-8 tygodni, aby mieć pewność że wszystkie włosy zostały uchwycone w fazie wzrostu.
Nie jest to urządzenie dla osób niecierpliwych, ale zapewniam że czekanie się opłaca.
Kto może używać ?
Zabiegi Lumeą nie będą skuteczne dla osób o ciemnym kolorze skóry (skóra nie ulega poparzeniom słonecznym, bardzo ciemna opalenizna) oraz dla osób o kolorze włosów jasny blond, rudy i siwy.
Wykluczeniem do zabiegów są przebyte i obecne choroby. Instrukcja obsługi precyzuje jakie są to schorzenia, warto zainteresować się tą kwestią przed użytkowaniem bądź zakupem. Instrukcję można pobrać pod tym linkiem.
Co kryje pudełko?
Wersja urządzenia BRI956 jest bardzo bogata. Posiada aż 4 wymienne końcówki dla jeszcze dokładniejszej i wygodniejszej pracy.
Nasadka podstawowa idealna jest do dużych płaskich powierzchni takich jak nogi.
Duża nasadka do pach, wypukła aby lepiej dotrzeć do włosków.
Nasadka do twarzy, płaska z dodatkowym filtrem.
Nasadka do strefy bikini, z przeźroczystym filtrem, aby lepiej usunąć grubsze włosy.
Lumea jest sporych rozmiarów, ale bez problemu można nią operować jedną ręką. Bardzo wygodna w trzymaniu rączka, w której ukryty jest wyzwalacz błysku. Pozostałe przyciski umieszczone są na samej górze urządzenia.
Włącznik, SmartSkin czyli automatyczne wybieranie najlepszego programu dla naszej skóry, 5 programów czyli stopni intensywności światła, strzałki do zmiany programu i przycisk do zatwierdzania.
Produkt ładowany jest przy pomocy dołączonego zasilacza. Można Lumeę używać bezprzewodowo (ja używam do mniejszych partii np pod pachą) lub przewodowo, jest to opcja trochę szybsza.
Po depilacji ważne jest czyszczenie urządzenia. Służy do tego dołączona szmatka i kilka kropli wody. Czyści się tak wszystkie używane końcówki oraz okienko emisji światła w urządzeniu.
W zestawie jest również dołączona biała kosmetyczka, w której zmieści się urządzenie wraz z nakładkami oraz ładowarka.
Zestaw zawiera także obszerną instrukcję obsługi i zamknięty jest w eleganckie pudełko.
Depilacja domowa
Przed każdym zabiegiem skórę należy pozbawić włosków czyli ogolić lub zdepilować. Producent nie zaleca używania kremów, gdyż mogą one wywołać reakcję skórną, a ta uniemożliwia wykonanie zabiegu.
Gdy jesteśmy już gotowi wybieramy odpowiednią nasadkę i rozpoczynamy. Włączamy urządzenie a następnie naciskamy klawisz z lupką, przykładamy urządzenie do skóry którą chcemy depilować a Lumea za pomocą systemu SmartSkin wybierze dla nas najodpowiedniejszy program. Akceptujemy decyzję lub jeśli uważamy, że jest za intensywnie zmniejszamy program.
Teraz czeka nas chwila relaksu. Przykładamy urządzenie do skóry pod kątem 90 stopni, jeśli zrobimy to prawidłowo z tyłu zapali się biała lampa Ready, naciskamy spust na rączce i gotowe. Nastąpi błysk czerwonego światła, zupełnie nieszkodliwy dla oczu. Skóra nie powinna odczuć bólu, może wystąpić lekkie ciepło. Gdyby jednak okazało się dla nas bolesne (mam tak na skórze pod kolanami) to w każdym momencie można zmienić program na niższy.
Podczas depilacji omijamy pigi, pieprzyki czy tatuaże, gdyż może to spowodować poparzenia i zmiany skórne.
Możemy depilować na dwa sposoby: naciskając za każdym razem wyzwalacz błysku lub trzymać go ciągle wciśniętym i tylko przesuwać po depilowanym obszarze. Ja z tego drugiego sposobu korzystam przy większych obszarach np. nogi, natomiast na mniejszych wolę sobie postrzelać pojedynczo.
Jak pisałam wcześniej Lumea działa bezprzewodowo, jednak bateria nie jest wystarczająco wytrzymała aby ogolić całe nogi, dlatego korzystam z bezprzewodowości urządzenia do mniejszych partii ciała. Nogi depiluję podpiętą do sieci Lumeą, ma to dodatkowy plus, błyski wyzwalają się odrobinę szybciej co przy dużej powierzchni może być istotne.
Czas depilacji stanowi dla mnie bardzo istotną kwestię, gdyż nie mam go zbyt wiele.
Depilacja pach to max 2 min, bikini ok 5 min, nogi ok 20.
Po zabiegach można stosować balsamy, kremy czy dezodoranty.
Dedykowana aplikacja Philips Lumea (link do Google Play) przypomina o nadchodzącym kolejnym zabiegu - świetna opcja dla zabieganych i zapominalskich.
Efekty
Urządzenie budzi nadzieję, że szybko i bezboleśnie pozbędziemy się zbędnego owłosienia. Niestety trzeba uzbroić się w cierpliwość, aby te efekty zauważyć.
Po pierwszym zabiegu włoski odrastają wolniej i zaczyna widać, że niektórych zaczyna brakować.
Drugi zabieg daje lepsze rezultaty, włosków zaczyna ubywać znacznie więcej.
Po trzecim zabiegu, który jest moim ostatnim w tej chwili, włosów odrastających jest już wyraźnie mniej. Na nogach to jakieś 20-30 %, pod pachami i bikini trochę więcej jakieś 40 %.
Ilość włosków na nogach po 3 zabiegu |
Cena
Cena Lumei może zaboleć. W zależności od modelu ceny zaczynają się od 2000 zł, a w przypadku mojego modelu to ok. 2500 zł. Trzeba jednak wsiąść pod uwagę fakt, że jest to sprzęt do depilacji domowej w jakości jaki oferują salony kosmetyczne. Cena jednego zabiegu na nogi zaczyna się od 200 zł, gdy dołożymy do tego inne partie ciała, będzie to już kwota dużo wyższa, a zabiegi należy powtarzać tak samo jak te domowe.
Podsumowanie
Ja uwielbiam moją Lumeę Prestige i ze smutkiem pożegnam ją za kilka miesięcy, gdy skończy się mój okres testowy.
Ma piękny wygląd, idealnie mieści się w dłoni, łatwo się z niej korzysta. Zabiegi są zupełnie BEZBOLESNE, odczuwam tylko leciutkie ciepło. Depilację przeprowadzam kiedy mam na to czas i to ja wybieram miejsce zabiegu ( najczęściej przed telewizorem). Zajmuje mi to mało czasu a efekty są na tym etapie bardzo zadowalające. Myślę, że do lata włoski znikną zupełnie. Jestem zadowolona że Philips pomyślał o bezpieczeństwie użytkowania czyli o systemie wyszukiwania odpowiedniego programu, aby nie spalić skóry, o zabezpieczeniu przed niewłaściwym użyciem (nie można wywołać błysku, gdy urządzenie nie dotyka skóry pod kątem prostym) i zamieścił obszerne informacje w instrukcji obsługi.
Jedyne co mi się nie podoba to dołączona kosmetyczka, boję się, że przechowywane w niej nakładki mogą się szybciej zniszczyć.
Etykiety:
bez bólu,
bri956,
cena,
depilacja,
efekty,
laser,
lumea,
lumeaprestige,
nowość,
opinia,
philips,
philips lumea,
recenzja,
rekomendacja,
światłem,
test,
trnd,
warto kupić,
włosy
Subskrybuj:
Posty (Atom)